Bzyk wychodząc nie mógł się zdecydować jaki wybrać środek transportu.
W końcu zakosił metalową hulajnogę Bestii. Niestety nie potrafi na niej jeździć a i prowadzenie wychodzi mu słabo. Chwilę potem Brzdąc się rozmarudził i kiedy M. wziął go na ręce Bzyk natychmiast zajął jego miejsce.
W urzędzie obaj bardzo grzeczni. Zastanawiam się po co musieliśmy z sobą ciągnąć Brzdąca skoro całą wizytę przespał a Pani przyjmująca wniosek nawet nie udawała, że zagląda do wózka. Sprawę załatwiliśmy szybko i sprawnie i pewnie już za dwa tygodnie świat będzie stał otworem.
W drodze powrotnej Bzyka interesowało dosłownie wszystko:
Najfajniejesze były oczywiście kamyczki, których kilka schował do kieszeni.
Chciał nas naciągnąć na popcorn ale ostatecznie zadowolił się ulotkami bajek :D. Muszę go w końcu, któregoś dnia zabrać na film tylko muszę ustalić czy dalej są poranki dla dzieci bo na pełnometrażowy jest jeszcze za mały.
Bestia zadowolony z pobytu na dyżurze przedszkolnym (nazywanym jak zwykle półkolonią "Mamo przecież są wakacje!") ale z co raz większą ekscytacją czeka na rozpoczęcie roku szkolnego. Bzyk oczywiście chce być jak starszy brat i też chodzi z "tornistrem".
Brzdąc na razie tylko przygląda się z zainteresowaniem.
Chłopcy mieli tak dużo do zrobienia wieczorem, że chwilę trwało zanim udało się zagonić ich do łóżka.
U nas Kubuś też uwielbia kamyczki, wszędzie je zbiera, potem spodnie są nimi upakowane :)
OdpowiedzUsuńTylko nie wyemigrujcie na dobrze z rozpędu ;)
OdpowiedzUsuń