niedziela, 30 czerwca 2013

Marzyciele czyli potęga wyobraźni.

Tłumaczenie jak zwykle średnie bo tytuł oryginalny to Radio Flyer czyli  firma produkująca "czwartego bohatera"  filmu - czerwony wózek, podobny do tego:


Teraz, dwadzieścia lat po premierze filmu, ich produkty dostępne są również w Polsce.
Z drugiej strony "tłumaczenie" w tej wersji w sumie dobrze oddaje przesłanie.
Film obejrzałam w efekcie fiksacji wczorajszym tematem. W końcu niedziela więc żeby mi się "krócej" pracowało.
W trakcie oglądania wzruszyłam się, przejęłam i jednocześnie zachwyciłam. To ostatnie nie tylko dlatego, że od czasów Foresta Gumpa jestem bezkrytyczną fanką Hanksa a od czasów Władcy pierścieni Elijaha Wood'a (wcześniej nie miałam pojęcia że już w dzieciństwie był bardzo utalentowany).
Film jest bardzo malowniczy mimo, że porusza bardzo trudny temat jakim jest przemoc wobec dzieci. Brutalne sceny nie są pokazane wprost (chociaż to akurat nie zawsze dobrze). Zakończenie, dla mnie osoby już dorosłej, jest niestety jednoznaczne, daje jednak promyk nadziei, że trauma w dzieciństwie nie zawsze musi stygmatyzować dorosłego. O interpretacjach finału,często zależnych od wieku w którym obejrzało się film więcej <tutaj>




Dla mnie osobiście finał, w pewny wymiarze, jest bezpośrednio związany z ostatnimi wydarzeniami - rozstanie z młodszym bratem. Mike kończąc swoją opowieść mówi "Przynajmniej takim go zapamiętałem."
Ja nie muszę  ubarwiać swoich wspomnień. Bez cienia obłudy mogę powiedzieć, że mam tylko te dobre, bo to dobry chłopak był i akurat mnie jakoś nigdy za skórę nie zalazł.

Rano dziecię moje najstarsze postanwiło udowodnić że etap przedszkolaka ma już za sobą. Wybrał się SAM na zakupy. Poszło u doskonale!



Na obiad wpadł dzisiaj NSM (Najstarszy syn M.). Zaczął bawić się z chłopcami w "Głupiego Jasia".



Natychmiast stanęła mi w oczach scena z 25 marca (zaległa notka z tego dnia wciąż czeka na publikację). Odwiedziła nas wtedy wnuczka sąsiadki Biłorusinki. Bestia bardzo czekał na tę wizytę. Niestety dzieci z powodu bariery językowej miały kłopot z komunikacją. Wpadł Zbyś i zaczął się z nimi bawić w "Głupiego Jasia" właśnie. Okrzyki radości przy tej okazji było pewnie słychać na całym osiedlu. Problem nieznajomości języka zniknął natychmiast.



Przy okazji obiadu, w związku z dużą liczbą osób przewijających się przez nasz dom, a niewielką iloscią czasu, poprosiłam Wujka Starszego żeby podrzucił makaron, który serwują zawodnikom po zawodach.
To dostałam...
karton makaronu penne. Wciąż tyle zostało:



Ja miałam oczywiście na myśli gotowe danie ale jak tłumaczył WS przecież gotuje się go tylko 10 min. Niby racja, zapomniał tylko, że raczej nie wypada podać go saute ;).
Myślałam, że nam się nie przyda. Myliłam się bo świetnie pełni funkcję np. dużych klocków ;).
Popołudniu M. z Bestią odtransportowali Bliźniaczki z dworca na lotnisko - szkoda, że musiały już wracać.
Tymczasem Bzyk z Brzdącem urzędowali  na placu zabaw.



Wymęczone dzieciaki poszły spać wyjątkowo wcześnie.

Zła matka

albo ojciec...
Co znaczy być złym rodzicem?
Dziecko przychodzi na świat nie wiedząc czym jest dobro i zło. To my rodzice/opiekunowie jesteśmy odpowiedzialni za to w jaki sposób będzie w przyszłości postrzegać świat.
Kategorycznie mówię NIE karom fizycznym nawet w formie klapsów bo granica jest bardzo cieńka.
W liceum miałam polonistę, który odpytywał w następujący sposób:
N. - Co to jest nowela?
U: - Krótki utwór literacki.
W tym momencie nauczyciel brał do ręki książki różnej grubości pytając czy ta jest krótka czy długa i czy w związku z tym jest nowelą czy nie, i tak z kilkoma egzemplarzami :). Uświadamiał nam w ten sposób jak nieścisła jest nasza odpowiedź mimo, że zgodna z podręcznikiem.
Tak samo jest z przemocą. Nie można ustalić granicy. Dlatego nie zgadzam się na przemoc w żadnej formie, również na tę psychiczną.
Nie karcę i nie zwracam uwagi opiekunom stosującym publicznie "łagodne" metody wychowawcze wyłącznie dlatego, że nie mam pewności, czy nie są przypadkiem tymi sadystami, którzy wyładują złość wywołaną publicznym zwróceniem uwagi na tym biednym dziecku, dużo dobitniej, jak tylko wrócą do domów. Ograniczam się do karcącego spojrzenia, które zwykle, w przypadku przynajmniej "normalnych" opiekunów działa.
Mam koleżanki, które nie chcą czytać jednostkowych historii o przemocy bo potem płaczą albo "przeżywają".
Strasznie im współczuję. Jasne lepiej udawać, że na świecie nie ma zła, nie psuć sobie atmosfery miłej, rodzinnej kolacji taką świadomością, nie reagować na to co się dzieje u sąsiadów bo to pewnie tylko takie wrzaski rozwydrzonego dzieciaka...
Nie chodzi o to, żeby czytać drastyczne opisy tylko o nieignorowanie problemu.
A potem mamy Katarzynę W, Renatę K. czy psychopatów w rodzinach zastępczych.
Najgorsze jest jednak to że ogromna ilość tych dziecięcych tragedii nigdy nie ujrzy światła dziennego, a wiele ofiar w wyniku urazu będzie powielać "wzorce".
Bestia miał kiedyś okres wyjątkowej niesubordynacji. Karą za największe przewinienia było zamknięcie na 5 minut w pokoju. Darł się wtedy potwornie krzycząc "Wypuście mnie! Jestem głodny! Nie wolno zamykać dzieci!". Często miał wtedy otwarte okno. Nasze osiedle jest dosyć kameralne ale i tak w tym czasie przewijało się pod blokiem co najmniej kilkanaście osób. Nie mogły tego nie słyszeć! Nikt nie zareagował a przecież nie mogli wiedzieć, że wcale się nad nim nie znęcamy (chociaż w ocenie Bestii wyglądało to inaczej). Nie było żadnej interwencji, za to za za "głośne" imprezy (muzyka plus rozmowy bez wrzasków) spisano nas kilka razy.
Nie miałabym żalu gdyby ktoś wtedy pojawił się u nas w domu a tak mam pewność, że znieczulica jest jednym z podstawowych problemów naszego społeczeństwa
.
Szariat opiera się na założeniu, że prawo musi dostarczać wszystkiego, co potrzebne dla duchowego i fizycznego rozwoju jednostki. W myśl tej zasady stosuje kontrowersyjną karę za kradzież - jest nią obcinanie ręki. Mimo całej empatii jaką w sobie mam uważam, że co najmniej to samo powinno spotykać oprawców dzieci. Z tym, że obcinać powinno się obie ręce.
I niech nikt mi nie mówi o humanitaryźmie, cywilizacji wybaczeniu, resocjalizacji czy osobowości psychopatycznej. Być może to barbarzyństwo ale innej skutecznej metody na powstrzymanie tych psychopatów nie ma! Tak jak nie ma żadnego usprawiedliwienia bezduszne zachowanie wobec dzieci.


Miałam o tym nie pisać bo zasadniczo temat nie bardzo pasuje do "sielankowego" bloga. Moje dzieci są dla mnie wszystkim. Mam nadzieję, wierzę, że są szczęśliwe ale to nie zwalnia mnie od reakcji na krzywdę zwłaszcza jeśli właśnie dzieci dotyczy.
Nie obchodzi mnie czy Renata K. była dobrym nauczycielem. Nie obchodzi mnie, że potworna zbrodnia, której się dopuściła wydarzyła się "aż" 30 lat temu. Nie obchodzi mnie, że odsiedziała wyrok zgodnie z orzeczeniem sądu. Odebrała temu dziecku życie, którego nic i nikt już nie przywróci. Ono nie ma drugiej szansy mimo, że było niewinne dlatego nie zgadzam się dla drugą szansę dla niej.

Statystycznie:
Źródło: http://w-spodnicy.ofeminin.pl/Tekst/Mlode-mamy/528465,1,Bicie-dzieci--skutki-bicia-dzieci.html
"Jak wynika z badań prawie połowa Polaków uznaje bicie dzieci za pewną metodę wychowawczą. Ponad 70% dzieci doświadcza łagodnych kar typu klaps, a 3% to surowe bicie pasem. 14 % bitych dzieci to maluchy do 3 lat. 
Dlaczego  rodzice biją? Bo akurat  mieli zły dzień, bo tak zostali wychowani, bo mają problem nad zapanowaniem nad swoimi emocjami
Jakie są skutki bicia dzieci?
1. Przede wszystkim - bicie uczy agresji.
2. Zmniejsza zdolność empatii dziecka
3. Bity maluch czuje sie poniżony i niekochany.
4. Wzbudza w dziecku strach.
5. Dziecko nie potrafi rozróżnić co jest dobre, a co złe.
6. Dziecko może mieć tez problemy w nawiązywaniu kontaktu z rówieśnikami.
7. Pamiętaj, że klaps to także bicie.
Kochasz swoje dziecko najbardziej na świecie, ale potrafi wyprowadzić cię z równowagi? Nie zapominaj, że maluch to twój największy skarb i ten skarb kocha cię miłością bezwarunkową i nie potrafi zrozumieć, dlaczego jego tatuś lub mamusia je biją."

No!





niedziela, 23 czerwca 2013

Dwa

Tym razem małe święto w samochodzie, właśnie opuszczaliśmy wieś.


Z tego powodu sesja bodziakowa miała miejsce dopiero w poniedziałek.
Pomyśl życzenie i dmuchnij ;)


Tymczasem to również Dzień Taty. Tatusiów tego dnia było trzech i każdy został wyściskany i dostał coś słodkiego. Bzyk nie bardzo rozumiał dlaczego musi te pyszności oddawać i próbował zakosić prezent Wujka D.


Kwiaty dla nich prosto z łąki ale tylko wirtualnie:


Upolowaliśmy je w trakcie krótkiego spaceru po najbliższej okolicy.


Po obiedzie wybraliśmy się do Dinoparku w Krasiejowie. Jest dokładnie taki sam jak wszystkie. Wyjazd miał dwie wady: było gorąco i za mało czasu.
Jadąc pomyliłam drogę. Dobrze jest mieć czytającego sześciolatka w samochodzie. Zagadałam się z mamą Bliźniaczek a Bestia w pewnym momencie mówi: Mamo a czemu na nawigacji pisze zawróć?
Ups... zaczynam mówić, że powinien być drogowskaz w lewona co Bestia: Był, niedawno. Pisało Ozimek 10. Ha i dzięki temu 

sobota, 22 czerwca 2013

Bliźniaczki przyjechały!

Zaczęło się różane szaleństwo.


Rano mieliśmy mikser na zakładkę. Ciotka z wujkiem P. zaczęli się zbierać do domu. Przyjechały za to Bliźniaczki z rodzicami. Na pożegnanie zdjęcia porównalne. Tylko sześć tygodni różnicy:

Mamo za wcześnie jeszcze na dziewczyny!

Bestia jak zwykle zajęty dlatego nie dołączył do sesji:


Rano szaleństwa na ogródku: Bestia pochłonięty realizacją babci wizji otwarcia sklepu.


Bzyk postanowił poprowadzić mastera. Kiedyś Zbyś odebrał nim Bestię z przedszkola, Bestia był zachwycony.


Brzdąc jak zwykle relaksił się na huśtawce, zwłaszcza, że nie musi się już z Marysią przepychać ;).


Najlepszy sposób na upał - tylko dla drosłych ;)


Bo jak mawia Bestia "bąbelki nie są zdrowe".
Obiad na powietrzu.


Po obiedzie na deser słodkie bułki na wodą.


Musieliśmy wracać bo Bestia śpieszył się na urodziny kolegi z podwórka.


Bzyczek też poszedł na chwilę. W przypływie koleżeństwa podzielił się nawet na chwilę Królisiem.


Wieczorem nawet babcia dała się wyciągnąć na hamak:


Potem przyszła upragniona burza.Chłopcy wybiegli nago na dwór :). Niestety ochłodzenie było tylko chwilowe ale za to widok cudny.



Kiedy dzieci poszły spać,zostawiliśmy dziadków i urwaliśmy się na pizzę. 


Jak na niedużą wieś bardzo sympatycznie i serwują doskonałą pizzę. Niestety nie podają piwa więc przenieśliśmy się do lokalnej menelni (dawno, dawno temu był w tym miejscu obuwniczy). Jeszcze nigdy tu nie byłam.


Po tak intensywnym dniu zupełnie zapomniałam, że obiecałam umyć klatkę (blok jest czterorodzinny i robimy to na zmianę). 
Dzieci podobno grzecznie spały.



piątek, 21 czerwca 2013

Lato, lato!

Rozpoczęło się dzisiaj o 7:04! :D



Jeszcze wczoraj w nieśmiałych pąkach, dzisiaj pięknie rozkwitły. Jak chyba wszyscy bardzo lubię róże.



Ciotka odsypiała trudną noc zostawiając Marysię pod opieką Babci. Dziecię większość czasu grzecznie spało. Na chwilę zmieniłam Babcię, dopajanie na dwie ręce było zabawne - mogłam się przez chwilę poczuć jak mamy bliżniąt :D.



Powinnam chwilę popracować więc dzisiaj męska część towarzystwa pojechała nad jezioro sama. Tylko Brzdąc został ze mną. Panowie jak zwykle bawili się doskonale.


M. zafundował sobie "męski" obiad.


Zadowoleni do domu wrócili późnym popołudniem.
Tymczasem ja zainstalowałam się w cieniu pod dębem. Niestety nawet tu było koszmarnie gorąco i do tego dokuczały komary. Na osłodę objadałam się na czerwono:



Kocham lato za to!
Ciotka całe południe walczyła z kurierem o wózek, w końcu dotarł. Maryśka spała, więc bezczelnie i bez pytania przetestowaliśmy go pierwsi.


Teraz w końcu kuzynostwo może się wentylkować jednocześnie, na podobnym poziomie nie tylko na huśtawce ;)


Wieczorem przyjechał wujek P., pewnie sprawdzić jakość wózka. Wpadł też na plotki wujek L. (dziadek Piotrusia). Bzyk go uwielbia.


Znowu niełatwo było ich położyć spać i jak zwykle średni najdłużej stwiał opór ;).



Powinny dzisiaj były zapaść pewne decyzje ale nie podołałam.

czwartek, 20 czerwca 2013

Się pluskamy

Rano Bestia poczuł przypływ braterskiej miłości.



Gorąco więc spędziliśmy cały dzień nad wodą.


Brzdąc wylegiwał się w cieniu, Bestia szalał a Bzyk nauczył się pływać na kole.


Popołudniu dotarli znjomi.


To był miły dzień.


Tylko w głowie ciągle

 

środa, 19 czerwca 2013

Na wsi

Dojechaliśmy nocą. M. wniósł chłopców na śpiocha ale po chwili Bzyk się obudził. Kiedy zobaczył gdzie jest zapanowała dzika radość. Dawno nie widziałam go tak szczęśliwego. Trochę trwało zanim położył się spać.
A od rana trzeba było w końcu poznać się z Marysią (wpadając do pokoju z hukiem).


Potem Bestia grzecznie urządził sobie prasówkę.


Huśtawka jest oczywiście najbardziej obleganym mailem do siedzenia.



Bestia wymyślił jak kręglami grać w baseball.


Jak zwykle panowałą atmosfera piknikowa.


Oczywiście pojechaliśmy na Jezioro Srebrne.


Brzdąc zaliczył tradycyjny "chrzest". Tym razem zanurzyliśmy mu tylko stopy.


Sześć lat temu wymoczyliśmy Bestię całego i średnio mu się podobało. Potem już tylko Zbyszek woził go na wielkim materacu, szczelnie owiniętego pieluszką.
Tymczasem Brzdącowi podobało się bardzo, jemu też potrzebna była odrobina ochłody.




Wieczorem rozchichotany Bzyk znowu długo nie mógł zasnąć ale w końcu i on się położył.



Sam przyjazd okazał się łatwiejszy niż przypuszczałam, dopiero widok mastera mnie rozklekotał.