poniedziałek, 17 czerwca 2013

Prawdziwa historia...

"Czwarta nad ranem..." - o tej porze zaczęłam dzień. Najpierw obudziły się dzieci a potem nie mogłam zasnąć.
Na śniadanie Bzyk po raz pierwszy skusił się na jajka.


Do tego momentu było sympatycznie. Potem niestety zaczęło się upalne marudzenie.
Chwilowe rozprężenie, przy okazji przebierania, które zaowocowało kompletnym pozbyciem się ubrań, niestety zakończyło się rękoczynem.


Nie, to nie ja zmieniłam zasady. To Bzyk wariując szturchnął Brzdąca. W sumie nic mu nie zrobił ale malec solidnie się wystraszył i ropoczął się koncert na dwa głosy. 
Uff nie było łatwo ale jakoś udało się opanować sytuację i chłopcy się pogodzili.
Sporą częśc dnia spędziliśmy na sportowo ;).



Po południu drugi koncert. M wpadł na chwilę, wychodząc nie zabrał ze sobą Bzyka co wywołało dziką rozpacz. Rozżalony przybiegł do sypialni akurat w trakcie karmienia.
Tym razem róznież udało się opanować sytuację.
M. po powrocie zabrał w końcu chłopców na obiecany spacer.


W tym czasie Bestia bawił się na urodzinach u koleżanki (znowu w Kameleonie). Impreza się udała więc wrócił do domu bardzo zadowolony.


Zanim udało mi się towarzystwo ołożyć spać zrobiła się prawie 22-ga.


"Prawdziwa historia króla skandali"


Ten film obejrzał Zbyś przed wypadkiem.
Spotkałam się dzisiaj z dziewczyną z którą spędził tamten wieczór.  Wiem, że po seansie zjedli pizzę, odprowadził ją do domu, rozmawiali. Potem wrócił pod Hard Rock Cafe po Magdę i pojechał...
P. jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za to spotkanie, było dla mnie bardzo ważne. 
Świdrujące "dlaczego"? wciąż bez odpowiedzi ale troszkę mi dziś łatwiej.


2 komentarze:

  1. film jest fantastyczny
    przykro mi z powodu straty

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcześnie wstajesz Też się na ten film wybieram

    OdpowiedzUsuń