Może i lepiej bo nie muszę kwiatków na balkonie podlewać. Chociaż przydałoby się jeszcze w końcu jakimś nawozem je nakarmić. Zwłaszcza, że moje sufienie i tak jakoś biednie zwykle wyglądają. Nie mam pojęcia jak innym udaje się uzyskać takie kaskady.
Gorzej, że z powodu deszczu skończyły się szaleństwa na placach zabaw.
Bzyk ostatnio najchętniej ganiałby na golasa. Od wczoraj metodą na "bezbolesne" ubieranie jest rozpoczynanie od skarpetek, które sam sobie wybiera. Dorwał wczoraj paczkę tych, które mamy w swojej ofercie. Dzisiejszy wybór to biało - zielone.
Można je kupić na tutaj.
Dopiero po tym podejmuję decyzję co będzie miał tego dnia na sobie.
Jak widać zmajstrowany wczoraj bodziak zdobył również uznanie Bzyka. Stanowczo zażyczył sobie, żeby mu go założyć.
Żeby nie nudzić się w domu panowie pojechali po Bestię i wybrali się do Bajkolandii.
M. wrócił umęczony a synowie bardzo zadowoleni.
Kiedy oni szaleli w kulkach ja męczyłam Brzdąca zdjęciami okolicznościowymi.
Fakt, że matka zmaga się z aparatem mimo, że zupełnie sobie z tym nie radzi rozbawił go na tyle, że udało mi się uchwycić w końcu uśmiech.
W wtorek Bestia miał w przedszkolu zajęcia decupage. Przygotowali prezenty na Dzień Matki. Dumny wręczył mi go dzisiaj - biedak nie mógł wytrzymać do niedzieli.
Prawda, że cudny ten świecznik?
Wieczorem poprosił, żebym sprawdziła jak działa i włożyła świeczkę. Przy tej okazji chłopcy mogli poćwiczyć dmuchanie przed zbliżającymi się urodzinami. Swoją drogą zastanawia mnie skąd Bzyk wiedział, że tak się robi. Nie przypominam sobie, żeby ostatnio miał okazję.
M. wykąpał Brzdąca i musiał jeszcze jechać popracować. Na szczęście tym razem kładzenie spać odbyło się sprawnie i na czas. Wyrabiam się :D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz