Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Figlowisko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Figlowisko. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 21 maja 2013

Bywa trudno

Ambitny plan zakłada pisanie jednej notki bieżącej i co najmniej jednej zaległej dziennie. Uda się czy nie uda? ;)
W związku z tym, że mam nie tylko dzieci ale też inne obowiązki, delikatnie pisząc zaganiana jestem ostatnio.
Na dodatek M. pracował dzisiaj do później nocy (czyt. 21-szej).
Bzyk od rana koniecznie chciał wychodzić na dwór. Był tak zdeterminowany, że nawet buty sam założył. Trudno mu było wytłumaczyć, że spacer dopiero po śniadaniu.





Miałam właśnie zebrać się, żeby pójść po Bestię kiedy rozpętała się burza. W tej sytuacji wyjście opóźniło się o godzinę. Wydawało mi się, że 15 min na dotarcie z dwójką młodszych do przedszkola to wystarczająco dużo czasu. Tymczasem Bzyk zachwycony kałużami żadnej nie chciał przepuścić. "Spacer trwał w efekcie trzy razy dłużej. Do przedszkola wpadłam z wywieszonym językiem, dwie, trzy minuty po porze zamknięcia - personel nie był tym zachwycony ale obeszło się bez awantury :).  Tylko Bestia niepocieszony bo wychodził ostatni.


Wracając jak zwykle poprosił o drugi deser. Po negocjacjach weszliśmy do Multikina. Padło ma m&m's za własne oszczędności. Niestety Bzykowi spodobało się pudełko, Bestia jak zwykle oddał mu je na chwilę.
Niestety w wyniku energicznego potrząsania (żeby grzechotało) część cennej (dosłownie) zawartości wylądowała na chodniku. Rozpacz był wielka ale Figlowisko pomogło w opanowaniu histerii.
Chłopcy jak zwykle bawili się tam doskonale i trudno było ich wyciągnąć do domu.


Tylko Brzdąc ziewał znudzony.


Wracając znowu nie mogliśmy ominąć żadnej kałuży. W połowie drogi Bzyk wypatrzył perełkę. Była wielka i głęboka - jak radość z odkrycia. Niestety w efekcie mieliśmy wodę w kaloszach i po chwili musiałam przerwać zabawę i zabrać go siłą do domu.


Wchodzenie z trójka na górę to prawdziwe wyzwanie. Jeszcze większym jet próba położenia ich spać. Już prawie udało się opanować sytuację. Brządc spał, Bzyk prawie a Bestia już wykapany dojadał kolację. W tym momencie z kuchni rozległ się wrzask: "Mamo z tum pudełkiem jest owad!" Pobiegłam ratować najstarszego. W tym czasie Bzyczek uznał, że powinien zaopiekować się najmłodszym. Efekt tej wzruszającej troskliwości był oczywisty. Musiała rozpocząć procedurę od początku.  Wszystko przez JEDNĄ muchę! W końcu się udało, wprawdzie sporo po oznaczonej porze ale co tam - jutro poprawię wyniki ;).







wtorek, 30 kwietnia 2013

Kwiecisty kwiecień

Dziadkowie przyjechali w nocy.  Radość Synów wielka.
Tradycją stało się, że po porodzie dostaję od nich kwiaty. Przy Bestii wizyta kuriera była olbrzymim, bardzo miłym zaskoczeniem. Tym razem nie mogło być inaczej :D.

              
                          2007                                          2011                                          2013

M. też dorzucił swoje - kocham tulipany!



Mimo to Bestia grzecznie poszedł do przedszkola.Zadowolony bo odprowadzał go dziadek. W tym czasie M. poszedł zgłosić do żłobka nowego brata Bzyka. Dzięki temu jest teraz na pierwszym miejscu na liście. Posiadanie rodzeństwa ma dużo zalet.
Potem pojechaliśmy pozbyć się szwów (było szybko i niemal bezboleśnie).
Brzdąc grzecznie czekał z tatą przed szpitalem.


Wracając kupiliśmy w końcu wanienkę. Oczywiście jak zwykle najbardziej podobała się Bzykowi. Po południu dziadek zabrał dzieci na Figlowisko. Ja się ciągle nacieszyć wiosną nie mogę.


Babcia postanowiła, że nauczy Bestię grać w brydża - mam nadzieję, że jej się uda bo ja do tej pory nie potrafię. 
Z nadmiaru wrażeń nie zdążyliśmy wykąpać Brzdąca w nowej wannie więc Bzyk postanowi, że sam ją przetestuje - nie do końca zgodnie z instrukcją obsługi.
Podekscytowane dniem dzieciaki zasnęły wyjątkowo późno.



Niebiesko ;)

                                 19.07.07                           22.06.11                             30.04.13




piątek, 26 kwietnia 2013

Czekając na wypis

Pierwsi wpadli pediatrzy. Powtórzone badania Iksia też wyszły super, żółtaczka w normie nie kwlifikuje się do hospitalizacji. Jeszcze tylko badanie usg ale pani doktor nie przewidywała w tym zakresie sensacji. Pozostało nam tylko czekać na decyzję w mojej sprawie. No to czekaliśmy.


Wpadł jak zwykle liczny obchód. Pani doktor zgodziła się na wypis. HURA!!! Trzeba było zdjąć opatrunek - znowu musiałam wyprosić nieskrępowany tłum. Podekscytowana zadzwoniłam do M. Szybko zjawił się w szpitalu. Teraz czekaliśmy na badanie usg. Tym sposobem załapałam się na pierwszy szpitalny obiad. Na szczęście był też on moim ostatnim tutaj ;).


Trzeba niesamowitego talentu żeby ugotować coś co ZUPEŁNIE nie ma smaku i wygląda jak breja.
Czekaliśmy.




Około 15-tej. M. postanowił interweniować. Pani doktor obiecała dojeść i zająć się sprawą. W końcu o 16-tej było po wszystkim. Iksio ruszył w swoją pierwszą podróż samochodem. M. przewiózł nas przez centrum. 


Pogoda była taka, że żal było nieskorzystać. Siostra zgarnęła Bzyczka z Figlowiska i poszli po Bestię. Umówiliśmy się z chłopcami  na dole i Iksio od razu zaliczył pierwszy spacerek. Przy okazji powitania z chłopcami zapanowała ogólna euforia.


Spacer nie był długi ale bardzo wiosenny. Pod koniec Iksio dostał od Ciotki swoją pierwszą przytulankę. bzyczkowi bardzo się spodobała. Towarzystwo wróciło do domu a ja z Bestią wybrałam się na pocztę odebrać długo oczekiwane zegarki.


W domu czekał pyszny obiad. Jak dobrze wrócić! W końcu normalne, pyszne jedzenie.


Bzyczek po spacerze chyba wyczuł, że konkurencja przyjechała. Zażyczył sobie, żeby go przebrać w piżamkę - okazało się, że chce się położyć w kołysce. Chłopcy długo oblegali brata ale w końcu zajęli się zegarkami. Bestia szczęśliwy, że w końcu się doczekał (miały być już w środę). Na dobranoc stwierdził, że będzie go nosił cały czas nawet w nocy.


Z Bestią w szpitalu spędziłam aż pięć dni, z Bzyczkiem tylko trzy (też wychodziliśmy w piątek). Każdemu wyjściu towarzyszyła piękna pogoda.

                     14.07.07                                     18.06.11                                  26.04.13




 

sobota, 20 kwietnia 2013

Figlowisko


Bestia jest dla Bzyka wzorem :D. Szkoda tylko, że starszy brat nie zawsze świeci przykładem ;).



Przed południem wybraliśmy się na spacer. Bzyk widząc, że Bestia zakłada kask natychmiast zaczął się domagać dla siebie, potem tak jak w piątek musiał zabrać rower.



Tym razem wybraliśmy się na Figlowisko. Zimą jest tu jedyne w Warszawie czynne 24h na dobę lodowisko. kiedy robi się ciepło zamienia się w plac zabaw dla dzieci. Jego największym atutem są na pewno dmuchańce, z których korzysta się bez ograniczeń w ramach wejściówki.


Cena przystępna chociaż czasami zmienia się w trakcie sezonu - tak było w zeszłym roku. Tym razem zaczęli relatywnie tanio: 10 zł za nieograniczony czas zabawy, płacą tylko dzieci chodzące (Bzyk cały ubiegły sezon wchodził za darmo). Super opcją są karnety: 50 zł za 7 wejść, czyli prawie drugie gratis. Jeśli chodzi o jedzenie to w tym roku obok stoi samochód w którym można kupić lody, napoje, słodycze itp.
Jeszcze nie wystawili wszystkich zabawek ale chłopcy i tak bawili się świetnie.


Po południu męska część rodziny pojechała do Areny Ursynów na IV Międzynarodowy Turniej w Akrobatyce Sportowej "Wars & Saw Cup". Pokazy podobały się nawet Bzykowi, chociaż obawiałam się, że jest jeszcze za mały. Potem jeszcze krótki spacer na Kazurkę i wymęczeni wrócili do domu.