Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poród. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poród. Pokaż wszystkie posty

piątek, 26 kwietnia 2013

Czekając na wypis

Pierwsi wpadli pediatrzy. Powtórzone badania Iksia też wyszły super, żółtaczka w normie nie kwlifikuje się do hospitalizacji. Jeszcze tylko badanie usg ale pani doktor nie przewidywała w tym zakresie sensacji. Pozostało nam tylko czekać na decyzję w mojej sprawie. No to czekaliśmy.


Wpadł jak zwykle liczny obchód. Pani doktor zgodziła się na wypis. HURA!!! Trzeba było zdjąć opatrunek - znowu musiałam wyprosić nieskrępowany tłum. Podekscytowana zadzwoniłam do M. Szybko zjawił się w szpitalu. Teraz czekaliśmy na badanie usg. Tym sposobem załapałam się na pierwszy szpitalny obiad. Na szczęście był też on moim ostatnim tutaj ;).


Trzeba niesamowitego talentu żeby ugotować coś co ZUPEŁNIE nie ma smaku i wygląda jak breja.
Czekaliśmy.




Około 15-tej. M. postanowił interweniować. Pani doktor obiecała dojeść i zająć się sprawą. W końcu o 16-tej było po wszystkim. Iksio ruszył w swoją pierwszą podróż samochodem. M. przewiózł nas przez centrum. 


Pogoda była taka, że żal było nieskorzystać. Siostra zgarnęła Bzyczka z Figlowiska i poszli po Bestię. Umówiliśmy się z chłopcami  na dole i Iksio od razu zaliczył pierwszy spacerek. Przy okazji powitania z chłopcami zapanowała ogólna euforia.


Spacer nie był długi ale bardzo wiosenny. Pod koniec Iksio dostał od Ciotki swoją pierwszą przytulankę. bzyczkowi bardzo się spodobała. Towarzystwo wróciło do domu a ja z Bestią wybrałam się na pocztę odebrać długo oczekiwane zegarki.


W domu czekał pyszny obiad. Jak dobrze wrócić! W końcu normalne, pyszne jedzenie.


Bzyczek po spacerze chyba wyczuł, że konkurencja przyjechała. Zażyczył sobie, żeby go przebrać w piżamkę - okazało się, że chce się położyć w kołysce. Chłopcy długo oblegali brata ale w końcu zajęli się zegarkami. Bestia szczęśliwy, że w końcu się doczekał (miały być już w środę). Na dobranoc stwierdził, że będzie go nosił cały czas nawet w nocy.


Z Bestią w szpitalu spędziłam aż pięć dni, z Bzyczkiem tylko trzy (też wychodziliśmy w piątek). Każdemu wyjściu towarzyszyła piękna pogoda.

                     14.07.07                                     18.06.11                                  26.04.13




 

środa, 24 kwietnia 2013

Pierwszy dzień

 Życie w szpitalu zaczyna się niestety bladym świtem. Zresztą noc tez nie należała do najprzyjemniejszych. Moją bezpośrednia sąsiadka dotarła na salę godzinę po mnie. Musieli podać jej krew i koszmarnie jęczała skarżąc się na ból. Kiedy rano pielęgniarka spytała czy mogę już wstać entuzjastycznie przytaknęłam. Byłam gotowa zrobić wszystko, żeby mnie tylko w końcu przenieśli na oddział. Dzielnie wzięłam prysznic i doczłapałam samodzielnie do łóżka. Niedługo potem przywieźli dzieci. Tylko ja wzięłam dziecko, reszta jęczała (okropność!). Stęskniłam się za nim bardzo. Niedługo potem przenieśli nas w końcu do sali.
Hilton to to nie jest ale przynajmniej mieliśmy zapewnioną prywatność, szczególnie, że dostała nam się 201, w której drzwi nie są przeszklone :).



Kroplówki przez źle wkłuty wenflon spływały koszmarnie wolno. Zajmowanie się Iksiem z takim okablowaniem było nielada wyzwaniem ale daliśmy radę i prawie cały czas byliśmy razem. Bardzo pomogła przy tym obecność M.


 Popołudniu udało mi się wywalczyć definitywny koniec z okablowaniem, na wszelki wypadek został tylko wenflon. W tej sytuacji mogliśmy zacząć przyjmować gości. Jako pierwszy wpadł Wujek Młodszy :) i dzielnie. mimo obaw wziął Iksia na ręce.


Tymczasem z chłopcami rozmawiałam w ciągu dnia tylko chwilę bo byli tak pochłonięci zajęciami zorganizowanymi przez Ciotkę (siostrę moją rodzoną, niezastąpioną), że nie mieli dla mnie czasu.



Z Bestią leżałam w 202, z Bzykiem w 215, zostało mi już tylko 214 do obskoczenia ;).
 
                          2007                                          2011                                             2013






wtorek, 23 kwietnia 2013

Narodziny Iksia

Urodził się o 21:30, ważył 3170 i mierzył 53 cm. Dostał 10/10 :D.


Chwilę po nie wyglądał na specjalnie zadowolonego z  faktu narodzin ;). Zresztą dał juz o tym znać wrzaskiem za raz po wyciągnięciu. Kruszynka moja cudowna!

Wczorajsze usg, robione na wariata przyniosło niepodziewany rezultat. Rozmowny zwykle pan doktor tym razem z uwagą śledził to co widzi na monitorze. Przez chwilę myślałam, że nie ma co fiksować, ot pewnie ma słabszy dzień. Niestety okazało się, że jest jednak mocno zaniepokojny. Zdiagnozował małowodzie. Na dokładkę Iksio jest trzy razy okręcony pępowiną i spadł z 50 centyla na 20 w porównaniu z badaniem z ubiegłego miesiąca. Z pomiarów ważył tylko 2900 :(. Pan doktor kazał nie dyskutować tylko jechać do szpitala bo samoistne rozpoczęcie akcji porodowej wiąże się z ogromnym ryzykiem.
Ciąża to nie choroba ale gdzieś przeszarżowałam.
Wróciłam do domu spakowałam się, wydając M. instrukcje generalnych porządków (spisał się na medal) i opowiedziałam chłopcom, że przez kilka dni mogę nocować poza domem ale będą mnie odwiedzać. Rano długo nie mogliśmy się zorganizować. Trudno mi było rozstać się z moimi chłopakami. 




Bzyka zostawiliśmy z Wujkiem Młodszym. Na początku był trochę niepewny bo nie znał miejsca ale, że wujka bardzo lubi to się szybko zaklimatyzował. Zwłaszcza, że widok z ósmego piętra oszałamiający.





Do szpitala dotarliśmy koło pierwszej, przyjęli mnie natychmiast. Na szczęście moja największa obawa okazała się bezpodstawna - ominął mnie oddział patologi od razu skierowali mnie na przedporodową. Podłączyli do ktg, pielęgniarka wkłuła wenflon (nienawidzę wenflonów) niestety nie najlepiej, bolało. Ponieważ zjadłam drożdżówkę natychmiastowa operacja była niemożliwa. Czekałam w sali z sympatyczną Moniką, która wpadła rano na chwilę, tylko na ktg właśnie ale, że tętno dziecka było wysokie zalecili pozostanie w szpitalu. Tak sobie leżałyśmy plotkując. Koło 17-tej zapadła w końcu decyzja - jeśli nie będzie nagłych wypadków to o 20-tej cięcie. 
Jak to w szpitalu, trochę się przeciągnęło ale w końcu mnie zabrali. Personel przesympatyczny, lekarz rozbrajał poczuciem humoru, młodziutka pani anestezjolog urocza. Dostałam znieczulenie, po którym miałam leżec tylko 6 godzin, hura!
Planowałam, że wszystko odbędzie się tak. Tymczasem zaniepokojona tym jak okoliczności mogły wpłynąć na Iksia chciałam, żeby jak najszybciej obejrzał go pediatra. Maleństwo krzyknęło natychmiast, najcudowniejszy dźwięk na świecie. Pan doktor pokazał go i oddał pielęgniarką. Pani anestezjolog, żebym się niepotrzebnie nie denerwowała poszła zapytać o parametry. Ulga którą poczułam była ogromna. 



Umytego i ubranego dostałam go jeszcze na chwilę. Niestety mizianie nie było łatwe bo jedną rękę miałam podłączoną do aparatury a na drugiej ciśnieniomierz. Na szczęście miła pielęgniarka pomogła :). W trakcie szycia opowiedziałam, że na czterdziestkę zamierzam sobie jeszcze dziewczynkę strzelić, rozbawiony lekarz stwierdził, że musi to koniecznie zobaczyć. Po 40 minutach było po wszystkim.
Ponownie zobaczyliśmy się na sali pooperacyjnej. Jak prawdziwy facet od razu wiedział do czego są piersi ;). Oboje byliśmy zmęczeni więc na noc się rozstaliśmy. 

                                    2007                                 2011                                    2013
Zdjęcie  Zdjęcie Zdjęcie


Podobni? ;)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Wyprawka dla niemowlaka

Rano wizyta u lekarza prowadzącego. Wszystko wygląda ok, tętno jak dzwon. O 14:30 telefon z gabinetu usg 3D - Zdrova, prowadzonego przez mojego ulubionego lekarza. Pan doktor Robert Kulik swoim fantastycznym podejściem zyskał już rzesze fanek. Sympatyczna pani Alicja pyta czemu nie ma mnie na wizycie. O rzesz! Zapisałam to sobie na wtorek! Obiecuję, że będę za godzinę. W trakcie badania pojawiają się fakty, które diametralnie zmienią moje plany na najbliższą przyszłość ale o tym w kolejnej notce.
W efekcie uświadamiam sobie, że TEN dzień zbliża się wielkimi krokami. W domu szybka "inwentaryzacja" tego co mamy i ustalanie ewentualnych braków na okoliczność nowego członka rodziny. Na co dzień na pewno potrzeba: miejsca do spania, wózka, wanienki, ubrań, smoczków, art. higienicznych.
Mamy chyba wszystko:


 



 cl_230 


  • ubranka: rozpinane po całości body, pajace, kaftaniki tym razem ze względu na kolorystykę polscy, łódzcy producenci, reserved i endo


  •  rożek czasem becikiem zwany, mnie urzekł wzorzec sklepu Ala i As
                    

 Nie mam wanienki ale w piwnicy jest jeszcze ta Bzyczka więc w razie czego nie będzie problemu.

W torbie do szpitala dla mamy:
  • to co na każdy wyjazd tylko zamiast ubrań koszule nocne z zestawem pasujących klapek :)
  • kosmetyki
  • podkłady na łóżko
  • giga podpaski
  • suchary do nielegalnego podjadania w trakcie ścisłej diety
  • laptop
  • aparat fotograficzny
  • książki i gazety
  • lek przeciwbólowy na wypadek opieszałości pielęgniarek
  • woda mineralna n/g
  • bepanten
W drugiej torbie dla dzidzusia:
  • pieluchy
  • chusteczki nawilżane
  • mydło hiperalergiczne
  • gaziki nasączane spirytusem
  • sól fizjologiczna do przemywania oczek
  • jałowe gaziki
  • parafina (zamiast oliwki)
  • smoczki (moi synowie mają silną potrzebę ssania)
  • pieluchy tetrowe
  • pieluchy flanelowe
  • ubranka rozpinane w całej długości: pajace, kaftaniki, body, śpiochy, półśpiochy
  • rożki
  • misio :D
Tak spakowana jestem gotowa na godzinę zero. Czego zapomniałam dowiezie albo dokupi w szpitalu M. :D.

Tymczasem Bzyk chyba czuje, że coś jest na rzeczy.
Rano ma kłopot z wyborem pieczywa do śniadania.



W końcu decyduje się na wszystkiego po trochu.




Potem nie może wybrać odpowiednich butów.

Ten model był też ulubionym Bestii ;).


Na balkonie bezskutecznie usiłuje sterować samochodami na parkingu. Po dłuższej chwili z żalem stwierdza "nie działa" :(


Na pocieszenie postanawia przetestować smoczek Iksia, tym bardziej, że zgrał mu się kolorami


Po południu chłopcy korzystali z pięknej pogody, tym bardziej, że miałam masę roboty. Bestia szalał na rowerze a Bzyk obok.













piątek, 5 kwietnia 2013

Pierwszy kontakt po cesarskim cięciu

Przy okazji ferii wielkanocnych naprawdę poczułam się w ciąży. Dziewiąty miesiąc to już najwyższa pora ;). Później okazało się,że to dolegliwości mają nie tyle związek z rozmiarem lokatora co z brakiem umiaru w jedzeniu. Niemniej uświadomiłam sobie, że to lada moment i postanowiłam się zając powoli przygotowaniami do porodu. Tym bardziej, ze w trakcie ostatniego usg pan doktor uświadomił mi, że jako, ze jestem już po dwóch cc być może będą mnie chcieli ciąć już dwa tygodnie przed planowanym terminem - na wszelki wypadek.
Szukając w internecie nowinek w medycynie w zakresie tej operacji znalazłam informacje, że jednak nie trzeba się pozbawiać kontaktu z maleństwem tuż po: http://www.pierwszykontakt.org/2011/07/pierwszy-kontakt-mozliwy-takze-po-cesarskim-cieciu
 Na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku poczytałam też o prawach pacjentów i rodzajach znieczulenia. Zależy mi na sali jedno osobowej po porodzie dlatego ponownie wybrałam Szpital Bródnowski. We wtorek mam wizytę u swojego lekarza prowadzącego a potem wybieram się na konsultację do szpitala. Mam nadzieję, że uda mi się osiągnąć to co zamierzam bez awanturowania się.

Bestię urodziłam o 16:50 po kilkunastu godzinach bezskutecznej próby porodu sn w znieczuleniu ogólnym. Po raz pierwszy zobaczyłam go niedługo potem jak się obudziłam. Tuż po taki był śliczny:

Zdjęcie
Przy Bzyku byłam świadoma, dostałam tylko znieczulenie podpajęczynkówkowe (zpp). Zobaczyłam go od razu ale szybko go zabrali i przynieśli mi dopiero rano. Urodziłam o 0:50, do rana nie mogłam spać a minuty wlokły się niemiłosiernie. Myślałam, że ta noc nigdy się nie skończy.

Zdjęcie

  Tym razem plan jest prosty: do szpitala bladym świtem, poród przed południem. Powody są dwa nie będę musiała rezygnować z obecności maleństwa bo jest noc i inne śpią a poród popołudniu to dodatkowa doba w szpitalu czego bardzo bym nie chciała. Tuż po umyciu kontakt skóra skóra - pokangurzymy trochę ;). Po badaniach dziecko od razu przy mnie. Ciekawe ile z tych zamierzeń uda mi się zrealizować?
http://www.rodzicpoludzku.pl/templates/frpl/images/head/banner_1.jpg 
 www.rodzicpoludzku.pl

Wierzę, że bliska obecność mamy albo taty tuż po porodzie ma dobry wpływ na dziecko natomiast uważam, że przecenia się jego wpływ na kolejne miesiące życia niemowlęcia.

Przy okazji macierzyństwa, Bestia dostał do nauczenia się swój fragment występu solo z okazji Dnia Matki. Opanował go w jakieś dwie minuty :).

Zdjęcie


Mam wrażenie, że panie go trochę nie doceniają ;).

Im bliżej porodu tym bardziej Bzyk nie może się beze mnie obejść tym bardziej martwi mnie to, że będę go musiała zostawić co najmniej na dwie noce. Trudno jakoś damy radę! Tymczasem na swój sposób pomaga mi we wszystkich obowiązkach domowych i w przeciwieństwie do Bestii nie ma problemu z poleceniem "pozbieraj to" kiedy coś porozrzuca.

Zdjęcie