Wpadł jak zwykle liczny obchód. Pani doktor zgodziła się na wypis. HURA!!! Trzeba było zdjąć opatrunek - znowu musiałam wyprosić nieskrępowany tłum. Podekscytowana zadzwoniłam do M. Szybko zjawił się w szpitalu. Teraz czekaliśmy na badanie usg. Tym sposobem załapałam się na pierwszy szpitalny obiad. Na szczęście był też on moim ostatnim tutaj ;).
Trzeba niesamowitego talentu żeby ugotować coś co ZUPEŁNIE nie ma smaku i wygląda jak breja.
Czekaliśmy.
Około 15-tej. M. postanowił interweniować. Pani doktor obiecała dojeść i zająć się sprawą. W końcu o 16-tej było po wszystkim. Iksio ruszył w swoją pierwszą podróż samochodem. M. przewiózł nas przez centrum.
Pogoda była taka, że żal było nieskorzystać. Siostra zgarnęła Bzyczka z Figlowiska i poszli po Bestię. Umówiliśmy się z chłopcami na dole i Iksio od razu zaliczył pierwszy spacerek. Przy okazji powitania z chłopcami zapanowała ogólna euforia.
Spacer nie był długi ale bardzo wiosenny. Pod koniec Iksio dostał od Ciotki swoją pierwszą przytulankę. bzyczkowi bardzo się spodobała. Towarzystwo wróciło do domu a ja z Bestią wybrałam się na pocztę odebrać długo oczekiwane zegarki.
W domu czekał pyszny obiad. Jak dobrze wrócić! W końcu normalne, pyszne jedzenie.
Bzyczek po spacerze chyba wyczuł, że konkurencja przyjechała. Zażyczył sobie, żeby go przebrać w piżamkę - okazało się, że chce się położyć w kołysce. Chłopcy długo oblegali brata ale w końcu zajęli się zegarkami. Bestia szczęśliwy, że w końcu się doczekał (miały być już w środę). Na dobranoc stwierdził, że będzie go nosił cały czas nawet w nocy.
Z Bestią w szpitalu spędziłam aż pięć dni, z Bzyczkiem tylko trzy (też wychodziliśmy w piątek). Każdemu wyjściu towarzyszyła piękna pogoda.
14.07.07 18.06.11 26.04.13
Wspaniałe,że już w domku.a poza tym to chciałam powiedziec że slicznych masz synusiow:*
OdpowiedzUsuńsuper chłopaki
OdpowiedzUsuńa dzidziuś ma super brykę ;)
OdpowiedzUsuńCudowny dzień - chłopcy są niesamowici! Fajnie, że już w domu...
OdpowiedzUsuńMi pierwszy szpitalny obiad smakował jak danie z najlepszej restauracji... Przegłodzili mnie niesamowicie więc kleiczek na wodzie był niczym delicje w marcepanie ;) Na szczęście tylko ten jeden raz miałam tak zaburzone smaki ale potwierdza się stara prawda ludowa, że to głód jest najlepszym kucharzem ;)