Pokazywanie postów oznaczonych etykietą noworodek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą noworodek. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 23 maja 2013

Jeden

TADAM, TADAM, TADAM!
Dzisiaj o 21:30 miało miejsce BARDZO ważne wydarzenie.
Magda G. przeprowadziła kolejną rewolucję w upadającej restauracji ;).
Poważnie natomiast, dziecię moje najmłodsze przestało być noworodkiem, bez tortu narazie, obchodząc swoje pierwsze małe święto.



Chociaż jest też wersja mówiąca o tym, że ten moment nastąpił dwa dni temu - w chwili ukończenia czwartego tygodnia życia. Opcja pierwsza podoba mi się bardziej. Jakoś trudno uwierzyć, że jeszczcze niedawno mieścił się w moim brzuchu.
Bodziaka na miesięcznicę miałam zamówić na allegro ale oczywiście zapomniałam. Moja radosna twórczość, wynikająca z potrzeby chwili, spotkała się z uznaniem moich panów.
M. stwierdził, że był przekonany, że to kupione a Bestia zażyczył sobie podobnej koszulki z napisem na swoje urodziny. Zważywszy na to, że moje zdolności plastyczno - techniczne, co wielokrotnie podkreślam, zatrzymały się na poziomie trzylatka, wyszło przyzwoicie :D.

Dzień jak co dzień. 
M. znowu cały dzień w pracy. Na szczęście dzisiaj wrócił przed wieczorem.  Nie musiałm też gnać po Bestię bo odebrał go Najstarszy.
Sporą część dnia pochłonęła szfa w pokoju Bestii. Chłopcy zachwyceni skarbami ukrytymi w bałaganie cały czas mi "pomagali".
Bzyk rozwija się w mowie. Dzisiaj poszerzył słownictwo o "I love you". Wszystko przez Mother Goose Club i ulubioną piosenkę o autobusie:


Słucha jej kilkanaście razy dziennie we wszystkich dostępnych na youtube wersjach. Swoją drogą jak tylko Brzdąc sie rozpłacze natychmiast zaczyna nucić piosenkę powtarając "łe łe łe".
Słownik Bzyka:
plam, plam - kąpiel i pluskanie w kałużach
łiii - zjeżdżalnia
ko, ko ko - mleko
koł - koło lub piłka
ofusz mi - otwórz mi, czasem pomóż mi
to - smoczek
hmm, hmm - w odpowiedniej intonacji to pociąg
brum - samochód
działa - w znaczeni niedziała,
mhm - oznaczające zgodę,
czasem mówi zamiast tak - kak.
I oczywiście: NIE, tak, nie ma, mniam, ble,  mama,  tata
Od kilu dni powtarza też dupa, bupa ale nie mam pojęcia co ma na myśli.
Na wsi nauczył się też mówić "dziadku" i dzięki determinacji babci "kukułka".



poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Poniedziałek


Wiosna, wiosna. Kwiecie pachnie. Endorfiny szaleją...


Dzień chrztu bojowego. Jak ogarnąć trójkę? Bestia przez część dnia w przedszkolu. Bzyk do popołudnia rozkoszny, popołudniu zaczął być zazdrosny.


Nauczyłam się trzymać go na kolana mając Brzdąca na rękach co pozwoliło jakoś przezwyciężyć kryzys. Wieczorem spodziewamy się gości więc Bzyczek postanowił dzielnie pomagać w pożądkach.


Poza tym mieliśmy też chwile niczym niezmąconej braterskiej miłości.


 Brzdąc zaprzyjaźniał się z przytulanką dedykowaną.




Dzień intensywny więc nie było czasu na spacer i Bzyczek w pierwszej połowie dnia musiał się zadowolić balkonem, potem czasu starczyło tylko na skromny plac zabaw pod blokiem. Niestety chłopcy nie doczekali się na przyjazd dziadków, bo Ci pojawili się dopiero późną nocą. Na szczęście położyli się spać bez marudzenia.









sobota, 27 kwietnia 2013

Postrzyżyny

Ciotka ma świetny patent na rzodkiewki. Prosty i nie trzeba zjadać całego pęczka zaraz po zakupie. Szkoda, że tyle lat żyłam w nieświadomości.


 W domu Iksio śpi zdecydowanie lepiej :). Rano dołączyli chłopcy i Iksio trafił do kołyski.


Iksio wzięty rano na ręce do karmienia odwzajemnił uśmiech. Wiem, wiem - grymas ale i tak mnie rozczulił. Bzyczek próbuje sobie poukładać, że tyle czasu muszę poświęcać Iksiowi. Kiedy odłożyłam Maleństwo do kołyski natychmiast wdrapał się na moje kolana i próbował ułożyć w ten sam sposób.


Po nieprzespanej nocy przespałam pół dnia. Tymczasem M. ponowił wczorajszą nieudaną próbę obcięcia chłopaków. Niestety Bzyk pozwolił tylko na maszynkę i wygląda teraz jak mały rekrut ;). Na szczęście z Bestią było znacznie łatwiej.


Wczoraj jakoś brakło czasu więc dzisiaj komisyjnie pozbyliśmy się ostatniej pamiątki ze szpitala.


Wieczorem wybrałam się po wanienkę. Niestety wszędzie tylko zielone, różowe i niebieskie. Wróciłam do domu i poprosiłam M., żeby przyniósł z piwnicy Bzyczkową. Okazało się, że jest połamana :(. W tej sytuacji pierwsza domowa kąpiel odbyła się w dużej wannie. Chłopcy pomagali bardzo dzielnie.


 
Wagę kupiłam jeszcze przed narodzinami Bestii, do tej pory świetnie się sprawdza. 

                     21.07.07                                     20.06.11                                    27.04.13
 


czwartek, 25 kwietnia 2013

Odwiedziny

Noc była trudna, chociaż nie po prostu nieprzespana ale jakoś mnie to nie złościło. Cieszyłam się Maleństwem. Miałam też okazję poogladać mocno świecący księżyc ;).



Zaczęłam dzień bez leków przeciwbólowych, było lepiej niż zakładałam. Wczoraj obiecano mi kleik rano ale przesunęli go na obiad. Zważywszy na to, że i tak od wczoraj podjadałam nie stanowiło to żadnego problemu :). Iksio od rana rozkoszny. Cierpliwie znosił to, że matce się nudziło w związku z tym męczyła aparat.





Cały czas czekaliśmy z niecierpliwością na spodziewane odwiedziny. M. obiecał przywieźć chłopców. Skracając sobie czas urwałam się do głównego budynku na małe zakupy. Oczywiście nielegalnie. Iksio nawet nie zauważył mojej kilkunastominutowej nieobecności.
Wymusiłam też zdjęcie wenflonu bo w przeciwnym wypadku pewnie jeszcze bym z nim chodziła.
Niestety oczekiwanie na gości z powodu pracy M. nieco się przeciągnęło. W końcu jednak dotarli. Czujne pielęgniarki natychmiast zaczęły protestować, że Bzyczek za mały (Bestia oficjalnie miał niby siedem lat).


 Wszedł tylko na chwilkę ale zdążył zobaczyć brata. Potem zostawiłam M., żeby sobie serwisowanie noworodka odświeżył i zeszliśmy na dół. Bzyczek był trochę nieswój i przykro mu było, że go nie biorę na ręce. Przy okazji chłopcy dostali po czekoladzie z automatu (kiedyś takie uwielbiałam, z wiekim mi przeszło ;))


Pogadaliśmy, wyściskaliśmy się i wróciłam na górę.  M. zmienił siostrę i zabrał Bzyczka na zakupy.
Bestia rozczulał się nad Iksiem i koniecznie chciał go na ręce.




Potem całkowicie pochłonęło go łóżko na pilota. Bawiąc się rozregulował je koszmarnie. W międzyczasie odwiedziła nas jeszcze jedna ciężarówka więc zrobiło się tłoczno i wesoło. Wrócił M. i "przyniósł" mi kwiaty.




Przykro mi było, że muszą już wracać ale z drugiej strony oboje z Iksiem potrzebowaliśmy odrobiny odpoczynku. Po ich wyjściu byłam pewna, że stanę na uszach, ale jeśli tylko Maleństwu nic nie będzie, jutro wracamy do domu.


Bestię w szpitalu odwiedził Średni, Bzyczka przemycony windą Bestia :).

                          2007                                        2011                                         2013


środa, 24 kwietnia 2013

Pierwszy dzień

 Życie w szpitalu zaczyna się niestety bladym świtem. Zresztą noc tez nie należała do najprzyjemniejszych. Moją bezpośrednia sąsiadka dotarła na salę godzinę po mnie. Musieli podać jej krew i koszmarnie jęczała skarżąc się na ból. Kiedy rano pielęgniarka spytała czy mogę już wstać entuzjastycznie przytaknęłam. Byłam gotowa zrobić wszystko, żeby mnie tylko w końcu przenieśli na oddział. Dzielnie wzięłam prysznic i doczłapałam samodzielnie do łóżka. Niedługo potem przywieźli dzieci. Tylko ja wzięłam dziecko, reszta jęczała (okropność!). Stęskniłam się za nim bardzo. Niedługo potem przenieśli nas w końcu do sali.
Hilton to to nie jest ale przynajmniej mieliśmy zapewnioną prywatność, szczególnie, że dostała nam się 201, w której drzwi nie są przeszklone :).



Kroplówki przez źle wkłuty wenflon spływały koszmarnie wolno. Zajmowanie się Iksiem z takim okablowaniem było nielada wyzwaniem ale daliśmy radę i prawie cały czas byliśmy razem. Bardzo pomogła przy tym obecność M.


 Popołudniu udało mi się wywalczyć definitywny koniec z okablowaniem, na wszelki wypadek został tylko wenflon. W tej sytuacji mogliśmy zacząć przyjmować gości. Jako pierwszy wpadł Wujek Młodszy :) i dzielnie. mimo obaw wziął Iksia na ręce.


Tymczasem z chłopcami rozmawiałam w ciągu dnia tylko chwilę bo byli tak pochłonięci zajęciami zorganizowanymi przez Ciotkę (siostrę moją rodzoną, niezastąpioną), że nie mieli dla mnie czasu.



Z Bestią leżałam w 202, z Bzykiem w 215, zostało mi już tylko 214 do obskoczenia ;).
 
                          2007                                          2011                                             2013






piątek, 5 kwietnia 2013

Pierwszy kontakt po cesarskim cięciu

Przy okazji ferii wielkanocnych naprawdę poczułam się w ciąży. Dziewiąty miesiąc to już najwyższa pora ;). Później okazało się,że to dolegliwości mają nie tyle związek z rozmiarem lokatora co z brakiem umiaru w jedzeniu. Niemniej uświadomiłam sobie, że to lada moment i postanowiłam się zając powoli przygotowaniami do porodu. Tym bardziej, ze w trakcie ostatniego usg pan doktor uświadomił mi, że jako, ze jestem już po dwóch cc być może będą mnie chcieli ciąć już dwa tygodnie przed planowanym terminem - na wszelki wypadek.
Szukając w internecie nowinek w medycynie w zakresie tej operacji znalazłam informacje, że jednak nie trzeba się pozbawiać kontaktu z maleństwem tuż po: http://www.pierwszykontakt.org/2011/07/pierwszy-kontakt-mozliwy-takze-po-cesarskim-cieciu
 Na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku poczytałam też o prawach pacjentów i rodzajach znieczulenia. Zależy mi na sali jedno osobowej po porodzie dlatego ponownie wybrałam Szpital Bródnowski. We wtorek mam wizytę u swojego lekarza prowadzącego a potem wybieram się na konsultację do szpitala. Mam nadzieję, że uda mi się osiągnąć to co zamierzam bez awanturowania się.

Bestię urodziłam o 16:50 po kilkunastu godzinach bezskutecznej próby porodu sn w znieczuleniu ogólnym. Po raz pierwszy zobaczyłam go niedługo potem jak się obudziłam. Tuż po taki był śliczny:

Zdjęcie
Przy Bzyku byłam świadoma, dostałam tylko znieczulenie podpajęczynkówkowe (zpp). Zobaczyłam go od razu ale szybko go zabrali i przynieśli mi dopiero rano. Urodziłam o 0:50, do rana nie mogłam spać a minuty wlokły się niemiłosiernie. Myślałam, że ta noc nigdy się nie skończy.

Zdjęcie

  Tym razem plan jest prosty: do szpitala bladym świtem, poród przed południem. Powody są dwa nie będę musiała rezygnować z obecności maleństwa bo jest noc i inne śpią a poród popołudniu to dodatkowa doba w szpitalu czego bardzo bym nie chciała. Tuż po umyciu kontakt skóra skóra - pokangurzymy trochę ;). Po badaniach dziecko od razu przy mnie. Ciekawe ile z tych zamierzeń uda mi się zrealizować?
http://www.rodzicpoludzku.pl/templates/frpl/images/head/banner_1.jpg 
 www.rodzicpoludzku.pl

Wierzę, że bliska obecność mamy albo taty tuż po porodzie ma dobry wpływ na dziecko natomiast uważam, że przecenia się jego wpływ na kolejne miesiące życia niemowlęcia.

Przy okazji macierzyństwa, Bestia dostał do nauczenia się swój fragment występu solo z okazji Dnia Matki. Opanował go w jakieś dwie minuty :).

Zdjęcie


Mam wrażenie, że panie go trochę nie doceniają ;).

Im bliżej porodu tym bardziej Bzyk nie może się beze mnie obejść tym bardziej martwi mnie to, że będę go musiała zostawić co najmniej na dwie noce. Trudno jakoś damy radę! Tymczasem na swój sposób pomaga mi we wszystkich obowiązkach domowych i w przeciwieństwie do Bestii nie ma problemu z poleceniem "pozbieraj to" kiedy coś porozrzuca.

Zdjęcie