wtorek, 7 stycznia 2014

Basen

Odstawiłam dzieci do instytucji z Brzdącem pod pachą bo do babci się wybierał. Najmłodszemu w żłobku bardzo się podobało i z zainteresowanie przyglądał się twórczości plastycznej kolegó i koleżanek Bzyka.



Bzyk trochę pomarudził ale w końcu chętnie pobiegł na salę. Oczywiście MUSIAŁ zabrać ze sobą koronę.




poniedziałek, 6 stycznia 2014

Trzej królowie

Zostawiliśmy Brzdąca z babcią i pojechaliśmy na Plac Zwycięstwa. Niestety dotarliśmy za późno i koron już nie było. Na szczęście byli tacy, którzy się chętnie podzielili i dwie udało się zdobyć.




Były konie, wielbłąd i owce. Chwilę pośpiewaliśmy a chłopcy nie chcieli się rozstać z koronami.


Brzdąc pod naszą nieobecność doskonale się bawił, najfajniej z lustrem ;).



Potem pyszny obiad u babci, wciąż w koronach.


Krótka wizyta na placu zabaw.



A, że szósty pojechaliśmy do Nieporętu. Przy tej okazji nie mogło się obyć bez wizyty w MD.


I po kolacji znowu u babci wróciliśmy do domu.




niedziela, 5 stycznia 2014

Snujemy się

Niedziela leniwa ale panowie się zmotywowali i wybrali do kościoła. Taką mamy śliczną szopkę:


Bestia twórczo stworzył dwie gry, labirynt i bilarda.



W środku kulki od dziadka :).
Bzyk nie lubi kiedy wychodzę z domu. Miałam pójść na zakupy ale zatrzymało mnie stanowcze "Nie wolno! Jest zajęte!"


Brzdąc dorobił się siedziska, w wariancie złożonym przypomina fotel.

Ponieważ na 6-go Bestia zaplanował kolejny bal balony wciąż wiszą.


I balony są wciąż ich ulubioną zabawką.


Z koleżankami co roku wysyłamy sobie własnoręcznie robione kartki. Nati, Kasiu bardzo dziękuję :). Moje tegoroczne wyglądają tak:



I poszliśmy spać bo plan na następny dzień intensywny.




sobota, 4 stycznia 2014

Pierwszy domowy bal karnawałowy

Bestii spodobał się Sylwester i zażyczył sobie powtórki w postaci balu karnawałowego.
Przygotowania trwały od rana bo chłopcy zerwali się wcześnie. Bestia planował a mniejsi zajęli się sobą.


M. zabrał Bestię i Bzyka do fryzjera. Ostatnie, mamowe obcinanki na tyle ośmieliły średniego, że odważył się usiąść na fotelu.


Z Bestią oczywiście nie było problemu - wiedział po co idzie no i w końcu szykował się na bal ;)


I mam dzieci wystrzyżone na kadetów.




Gdy wrócili zostawiłam ich samych i z babcią i WS wybraliśmy się do Marek oglądać potencjalne lokum. W środku znalazłam takie cudo.





Na obiad wpadł najstarszy M. z dziewczyną. M przygotował pyszny makaron, Bzyk aż poprosił o dokładkę. 
Wcześniej Bestia stworzył plan sali urodzinowej, którą chce otworzyć w ramach sposobu zarabiania na życie. Dokleił ją obok baneru sylwestrowego zasłaniając przy tym włącznik światła :/.



W ramach przygotowań do balu znowu pojawiła się  girlanda balonów. Bestia wieszał a młodsi znowu zajęli się sobą.




Fryzury gotowe to czas było się pomalować - wyglądali upiornie.


Upiekliśmy mufinki.



Potem była szalona zabawa.


Na koniec chłopcy wyprosili późniejsze położenie się do łóżek. Brzdąc nie chciał być gorszy, zbuntował się i spać poszedł razem ze starszymi.




piątek, 3 stycznia 2014

Rybka

W domu ciągle posylwestrowo, balonowo. Brzdąc w swoim żywiole - ciągle balony są jego ulubioną zabawką. Gorzej, że odkrył dźwięk jaki wydają trzymane nogami i pocierane zaślinioną rączką.


Bzyk po powrocie domu znowu starał mi się dzielnie pomagać w opiece nad najmłodszym. Niestety Brzdącowi taka "pomoc" nie zawsze się podoba. Nie lubi kiedy brat usiłuje go karmić.


Nie przepada też za wylewnym okazywaniem uczuć (specyficznych przytulanek)


Mimo to, zawsze gdy chłopcy wracają do domu cieszy się całym sobą i w ogóle sprawia wrażenie jakby braci starszych bardzo lubił :D.
Wieczorem wizyta kontrolna u lekarza. Brzdąc, biedaczek  niestety ciągle zasmarkany ale podobno idzie ku lepszemu.

Tymczasem ja zaliczyłam dzisiaj swój pierwszy raz. Dzięki radom babci po raz pierwszy udało mi się usmażyć rybę z panierką i to taką, która ściśle przylegała - do tej pory moja panierka zawsze zostawała na patelni :).



czwartek, 2 stycznia 2014

Spóźniamy się.

Wydawało mi się, że jak wstanę o piątej to się wyrobię. Tylko mi się wydawało.
Bzyk zaczął zwyczajowym strajkiem: "Nie kce do żłobka, kce spać, boję się" i tak dalej.
Bestia nie dał się ściągnąć z łóżka do siódmej dwadzieścia: "Ja chcęęęęęę spaaaaaać" i tak w kółko.
Za to Brzdąc wstał rześki i gotów do zabawy "odrobinę" komplikując przewidziany plan.
W końcu wyszliśmy, ufff.
Po odmrożeniu samochodu okazało się, że jakiś facet tak zaparkował, że strach było wyjechać. Telefon zostawiłam w domu. Pobiegłam po M., po powrocie popatrzył na mnie jak na wariatkę - okazało się, że w między czasie koleś odjechał a M nie mógł zrozumieć z czym miałam problem :D.
Do szkoły dotarliśmy 5 po. Bestia spóźnił się na lekcję kwadrans. Na szczęście zdążyliśmy na śniadanie w żłobku (ja też boję się żłobkowych cioć ;)). Po porannym marudzeniu Bzyka nie było już śladu, na salę pobiegł już roześmiany.


Popodziwiałam talenty plastyczne średniego i pognałam dalej załatwiać swoje sprawy.


Brzdąc siedzi coraz pewniej, co w dużej mierze jest zasługą babci. Jemu samemu bardzo podoba się nowa perspektywa i ma masę radochy bawiąc się w ten sposób.


Popołudniu spróbowaliśmy wybrać się do fryzjera. Panie fryzjerki przedłużyły sobie jednak świętowanie Nowego Roku. Zamiast były pączki i kinder joy. 
Później chłopcy zajęli się nową pasją Bestii: albumem do którego wkleja się piłkarzy. Może w ten sposób w końcu się skusi i zacznie grać :).



środa, 1 stycznia 2014

1 stycznia 2014

Nowy Rok zaczynamy z nadzieję, że nie wydarzy się już nic nieprzewidywalnego. Zaczynamy wcześnie bo dzieci nie balowały jakoś długo ;). Brzdąc jeszcze o czwartej wypatrywał fajerwerków ale, że się nie doczekał to po 15 min. jednak zasnął. Mimo, relatywnie intensywnej nocy, nie wykazywał żadnych oznak zmęczenia.


Dzielny M. zabrał chłopców na trochę na spacer do "parku drzewnego".


Bestia ciągle jeszcze zafiksowany prezentem bożonarodzeniowym wtajemniczył dzisiaj matkę w zasady gry.



Babcia przygotowała pyszny obiad. Na tę okoliczność wpadł WM i poszalał trochę z dzieciakami. Niestety  po sylwestrowym szaleństwie nie był pewny czy nie zostawił przypadkiem zupy na kuchence i na deser się z babcią nie załapali. Za to chłopcy sobie nie żałowali.


Resztę dnia się przesnuliśmy. Wieczorem integracja przy bajkach.


I poszliśmy spać :D. 
Niniejszym początek roku uważam za relatywnie udany.


Nowy Rok

Lepszego, spokojnego 2014 :)