Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przepis. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przepis. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 6 października 2013

Znowu szósty

Plan na dzień wznou ambitny. Chłopcy wciąż przeziębieni ale pogoda piękna i bardzo ciepło więc zdecydowaliśmy się jednak jechać. Niestety jednym z obowiązkowych punktów dnia  MD, dlatego obawiając się o obiad, profilaktyczne zmieniłam dzisiaj odrobinę tradycyjną, genialną jajecznicę M. dodając bagietkę z twarożkiem i łososiem - proste, szybkie i pyszne.


Bzyk mało, że już cudnie mówi to jeszcze, tak jak kiedyś Bestii, włączył mu się zapał do konstruowania i teraz wieże z wszystkiego tworzy. Do tego ładnie potem nazywa: "To jest talezyk, to jest kubek, to jest serek, blrawo"


W końcu się zebraliśmy. Po drodze mijaliśmy uczestników "Biegnij Warszawo". Szczerze podziwiam bo pewnie nawet kilometra nie byłabym w stanie przebiec ;). Szkoda tylko, że impreza zakończyła się przykrym zdarzeniem. Rodzinie szczerze współczuję. Info o wydarzeniu tutaj.


Potem zahaczyliśmy o halę targową i uzupełniliśmy zapas rajtuz. Chłopcy spali więc poszło błyskawicznie.
Nieporęt jesienny, ciepły i słoneczny.


Bzyk na miejscu dzielnie pomagał, bo obudzony Bestia jak zwykle marudził. Zresztą konewka jest jedną z ulubionych zabawek więc niósł ją z przyjemnością.




Niestety to mu też podsunęło, żeby wodą bawić się, co w jego stanie jest wysoce niewskazane. Na szczęście oblał tylko kurtkę i obeszło się bez większych histerii. Zamiast tego, ku rozpaczy babć w okolicy, urządził sobie rajd motorem na okolicznym nagrobku. Trochę nie na miejscu ale przynajmniej mogliśmy spokojnie uporządkować u Zbycha. Jak zwykle Bzyczek musiał po przymierzać okulary, tym razem jednak trzeba je było odebrać podstępem bo upierał się, że są jego. Z akcentem jesienny tym razem zostawiliśmy wrzosy i trzy naklejki z motorami :). Przywiozłam też w końcu papierosa, którego mam z wyprawy P. i Ciotki do Moskwy. Podobno bardzo mocny ale nie próbowałam.



Miało nie być dzisiaj plaży ale wyglądało na to, że jest  bezwietrznie. Dziś postanowiliśmy zwiedzić plażę od drugiej strony. Nie wiedzieliśmy tylko, że przy parkingu obok MD jest tylko przystań jachtowa a na plażę trzeba się przedrzeć - dosłownie.
Na pocieszenie cały spacer pachniał jeszcze późnym latem i rumiankiem.

 
Najpierw była łąka:



Potem druga łąka.



Przedzieranie się przez chaszcze.


I świeżo zaorane pole


Na szczęście w końcu naszym oczom ukazał się upragniony widok:


Kiedy jednak podeszliśmy bliżej okazało się, że to ogrodzony teren jakiegoś campingu.
Nie poddając się, zmierzaliśmy niestrudzenie dalej, wyjątkowo wąską ścieżką.


Nareszcie JEST! jezioro. Dotarliśmy!
Nie wiało, było miło i tylko zeschnięte nenufary psuły widok.

 
Może i w całym spacerze nie było by nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że mieliśmy ze sobą Brzdąca w gondoli. Ścieżka była momentami nieprzejezdna dla wózka ale dzielny M. świetnie dał sobie radę, tylko raz prosząc mnie o pomoc. Brzdąc sobie w czasie tej przeprawy smacznie spał.





Poszliśmy na pomost. Chłopcy znaleźli długie kije, którymi mierzyli poziom wody, budowali wigwam i wkurzali spacerowiczów. Bzyk przez chwilę zażyczył sobie "plam, plam" ale udało nam się wybić mu to z głowy.



Z powrotem już od campingowego łańcucha było widać kolejny punkt programu więc motywacja była silna :). Dlatego Bestia wymyślił wyścig.




Niestety Bzyk się zbuntował. Zażądał, żeby wziąć go na ręce ponieważ: "nie umiem, jestem chora". Byłam przerażona bo kawał drogi jeszcze przed nami, Bzyk ciężki, a wózek trudno pchać. Dzielny M. był gotów robić obie rzeczy na raz, co moim zdaniem było niewykonalne. Na szczęście po chwili Bzyk się rozmyślił i postanowił iść o własnych siłach. Nie chciał nawet, żeby mu rękę podawać. Na końcu drogi zasłużony wypoczynek na stogu siana.



Bestia w nagrodę za zwycięstwo w wyścigu (trzeba mu przyznać, że drogę powrotną pokonał ekspresowo i całą przebiegł) przyznał sobie puchar w postaci suchej trawy a ja dorzuciłam świeże kwiaty (i właśnie sobie przypomniałam, że po powrocie nie zabraliśmy ich spod wózka, chlip, chlip).

W MD jak zwykle i tylko gapa ze mnie bo zamówiłam to co zawsze czyli zestawy z milkshak'ami. Chłopcom oczywiście nie wolno ich pić więc wylądowały w koszu. Dobrze, że miałam dla nich wodę. Spacer i zabawa musiały ich wymęczyć bo nawet jabłka zjedli.




Po powrocie do domu Bestia pomarudził ale w sumie grzecznie usiadł do lekcji. Bzyk oczywiście musiał go naśladować więc razem usiedli w kuchni. Chyba powinnam drugie biurko kupić ;).



Brzdąc przez moją głupotę zaliczył dzisiaj swój pierwszy raz ale wszystko dobrze się skończyło. Pięknie się już przemieszcza (w poziomie na razie). Kiedy wyszłam do kuchni, zostawiając go na macie a chwilę potem zobaczyłam go dużo dalej na dywanie byłam pewna, że to robota Bzyka. Nie wierzyłam obu starszym chłopcom dopóki sama nie przekonałam się o tym chwilę potem.



Mina Brzdąca wyraża obawę, że się matka znowu zapomni i lampą błysnie. Wymęczone, szybko wykapane, nasmarowane i syropami nakarmione towarzystwo o 21:30 już w całości spało.




Rok temu napisałabym, że to był cudowny dzień.
Tęsknimy Zbysiu.



piątek, 12 kwietnia 2013

Odskocznia

Teraz to już na pewno sobie poszła. Innej myśli do siebie nie dopuszczam! Śniegu na osiedlu zostało raptem tyle:


M. w pracy od świtu do nocy dlatego z Bzykiem wybraliśmy się po Bestię. Samodzielne zakładanie kaloszy bardzo się spodobało ale jeszcze fajniejsza była funkcjonalność. Zanim dotarliśmy do przedszkola spodnie miał mokre do kolan :). Potem wizyta w KEN Center (czyli nie mogło się obejść bez KFC ;). Niestety poszukiwania odpowiednich butów na wiosnę zakończyły się fiaskiem. Na otarcie łez wizyta w sklepie zoologicznym - niech sobie chociaż popatrzą. Wieczorem wpadł wujek młodszy.


Ponieważ planów na ten dzień było dużo obiad znowu w wersji na szybko. Tym razem makaron. Lekko podgotowane kolanka do tego mięso mielone gotowane z groszkiem w sosie pomidorowym z dużą ilością oregano (ok 15 min). Razem na 20-30 min do piekarnika. Podawać z ugotowanym jajkiem :). 
Nie przewidziałam wizyty WM, który nie lubi groszku dlatego sam przygotował wersję alternatywną: tagliatelle z mielonym i marchewką :).

Teraz przez cały weekend będziemy jeść makaron ;p.

Przy okazji wizyty w KEN center odwiedziliśmy salę zabaw Odskocznia. Kiedyś można było tam zostawić dzieci i pójść na zakupy, niestety teraz to się zmieniło.

www.odskocznia.com.pl

Ceny niestety nie zachwycają ale można wybrać też opcję pół godzinną za 10 zł w weekend 12 zł. Godzina to 16 zł (weekend 20 zł), bez limitu odpowiednio 20 i 25 zł. Nie ma profesjonalnego ekspresu do kawy ani jedzenia poza batonami itp. ale sala znajduje się w części gastronomicznej galerii więc zawsze można zjeść po ;). Zdecydowanym plusem są ceny napoi i słodyczy, są niemalże marketowe. Sala jest dwu poziomowa. Na dole plac zabaw, na górze strefa malucha, dla dzieci 0-3. Tym razem tam nie zajrzałam ale kiedyś tam byłam i jak dla mnie to bardziej część warsztatowo - urodzinowa.
Chłopcom oczywiście się podobało i oczywiście trudno ich było wyciągnąć. 
Po tej wizycie ranking Bestii wygląda następująco:

   1. Hocki Klocki
 2. Odskocznia

Myślę, że pozycja Bajkolandi jest wynikiem wyłącznie przesytu.






czwartek, 11 kwietnia 2013

Z martwą naturą w tle

Tekturowe truskawki nie zachwyciły więc zostało kilka na następny dzień, podsysając apetyt na te prawdziwe, na które jeszcze długo trzeba będzie poczekać :(.


 Miałam mało czasu dlatego dziś na obiad danie w wersji fast food czyli kurczak na winie. Gotujemy ryż i smażymy kurczaka (koniecznie przyprawionego curry) sprzątając lodówkę. Jak ktoś lubi można dodać sos słodko-kwaśny (moja ulubiona wersja) albo ketchup. Na koniec posypujemy serem. Śpieszyło mi się więc rzuciłam plastry (i tak się stopi ;)). Wizualnie nie zachwyca ale jest prosto, szybko i smacznie.


Termometr w końcu wskazuje wiosnę więc plac zabaw staje się obowiązkowym punktem dnia. Wierzę, że tak już zostanie więc zimowe kombinezony chowam głęboko do szafy.


Kwiaty zwiędły dlatego na stole postawiłam owoce. Przewietrzeni chłopcy rzucili się na nie natychmiast.


Kiedy zjedli zaczęli się nimi bawić dzieląc na zbiory w różnych wariantach podobieństwa. Niestety nie przewidziałam finału tych wygłupów:


Albo mi się wydaje albo Bobas zmienił stronę, może na lewą już się napatrzył ;). Przekonam się w przyszłym tygodniu.
Bzyk eksperymentował rano z butlą wody, okazało się, że sprawdza się min. jako: samochód, pociąg, wałek gimnastyczny i bębenek.
O 16:50 kolejna miesięcznica Bestii. Dzięcię moje poczyniło dzisiaj z kolegami w przedszkolu CAŁE - jak sam podkreśa - miasto. Tyko Bzykowi trudno było wytłumaczyć jak ma się nim bawić żeby nie zniszczyć. Na szczęści strat nie było.


czwartek, 21 marca 2013

Zapomniałam o Marzannie

Może dlatego pierwszy dzień wiosny taki biały. Sypało i sypało. Zrobiłam zaledwie kilkadziesiąt metrów a do klatki weszłam oblepiona jak bałwan. Takiej pogody, tego dnia, jak żyję nie pamiętam. Biedni uczniowie, ciekawe gdzie się w Dniu Wagarowicza tułali w taką pogodę. Dopiero wieczorem wpadłam na to co może być przyczyną: zapomniałam zrobić i utopić Marzannę.

 

Niniejszym czynię to symbolicznie i mam nadzieję, że pomoże!

 Dzisiaj w ramach NZBwC naszło mnie na pizzę. Nie przepadam za grubym ciastem ale jakiś czas temu znalazłam genialny, prosty, niebrudzący przepis na cieńkie ciasto:

Składniki:
  • półtorej szklanki mąki pszennej
  • pół szklanki letniej przegotowanej wody
  • dwie łyżki oleju roślinnego
  • 3 do 4 gram drożdży instant (w proszku), można również użyć drożdży świeżych – o proporcjach dyskutuję z czytelnikami w komentarzach ;)
  • pół łyżeczki soli
  • pół łyżeczki cukru
  • jako dodatek dwie łyżki ziół prowansalskich (w celu urozmaicenia wyglądu i smaku ciasta można użyć dowolnych przypraw, lub nie używać ich wcale)
 Wykonanie:
  1. Do dużej miski wsypać mąkę, drożdże i dobrze wymieszać.
  2. Dodać olej, cukier, sól wymieszać.
  3. Stopniowo dolewać wodę i łyżką, a potem ręką wyrabiać ciasto.
  4. Ostawić do wyrośnięcia na 20-30 minut .
  5. W międzyczasie przygotować składniki.
  6. Rozwałkować
  7. Nałożyć sos i składniki
  8. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 220 stopni.
  9. Piec 15 do 25 minut. 
PYCHA!!!
Przepis jest stąd  ciasto na pizzę.

Nie miałam czasu się bawić więc rozwałkowałam niedbale. Bardziej przypominała serce niż koło ale i tak smakowała niebiańsko.

Zdjęcie

Bzyk ma fiksację na punkcie Teletubisi. Przerabiałam już to z Bestią i z radością stwierdzam, że się uodporniłam i nie irytują mnie tak jak kiedyś. Dlatego nie mogłam wytrzymać i prezent na Zajączka dostał już dzisiaj. Bawił się nim całe popołudnie z krótką przerwą na przysposobienie do życia w rodzinie, czyli uczymy się używać spacerówki wożąc Królisia ;).

Zdjęcie

Bestia po powrocie z przedszkola chętnie dołączył do zabawy. Też miał kiedyś taki i też spędzał przy nim wiele czasu. Sam jest właśnie na etapie fascynacji lego ninjago ale wszelkie rekordy bije od wielu tygodni peryskop. 
Teletubiś Bzyk mówi dobranocne hejoo.

Zdjęcie