Wyruszyliśmy o dziesiątej, kierunek Warszawa Centralna. Niestety pociągi wciąż wyglądają tak jak pamiętam je z przed kilkunastu lat. Niemniej chłopcy mieli radochę i w mojej sytuacji (podróżowałam z nimi sama, M. dołączy w piątek) było dużo bezpieczniej. To znaczy bezpieczniej od momentu kiedy miły Pan zamknął drzwi. Jak to dobrze, że nie wysłałam Bestii samego do toalety! Przewaga pociągu polega też na tym, że w przeciwieństwie do samochodu nie trzeba cały czas siedzieć. Złą stroną jest to, że w tej sytuacji nie było mowy o tym, żeby Bestia, w przeciwieństwie do Bzyka zasnął chociaż na chwilę - w samochodzie śpi pewnie z nudów. Wyłączając przygodę z otwartymi drzwiami, popsuty regulator ogrzewania, przez który marznęliśmy przez dwie godziny i brak wody podróż była sympatyczna.
om
Na wsi na chłopców czekały już prezenty, taki przyśpieszony Zajączek. Bestia zachwycony teleskopem, mikroskopem i lornetką konieczni musiał sprawdzić na dworze jak działają. Bzyk dostał wiadro klocków i rowerek biegowy, który jest jeszcze odrobinę za duży ale mam nadzieję, że już latem będzie idealnie pasował.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOj coś mi się pokrzaczyło i usunęłam...
UsuńMasz super gromadkę!
Spodziewam się drugiego syna, więc fajnie poczytać inną Mamę otoczoną mężczyznami :)
Zapraszam do siebie...
http://www.czcze-gadanie.blogspot.com/
ooo jak się sprawdza mikroskop? Możesz polecić jakiś model? U nas właśnie na tapecie temat laboratorium chemicznego, przymiarka do kolorowania jaj barwnikami i mikroskop byłby ciekawą odmianą...
OdpowiedzUsuń